Wywiad - Top Guitar
Magazyn Top Guitar 12.04.2020Wywiad z Krzysią Górniak
Rozmawiał Maciej Warda
Najnowsza płyta Krzysi nieoczekiwanie nabrała znaczenia w czasach zarazy. Po pierwsze jest ona refleksją, spojrzeniem wstecz, muzycznym rozliczeniem się z przeszłością. Po drugie wśród utworów znajdują się dwa poświęcone tym, którzy odeszli – Grzegorzowi Grzybowi i innemu przyjacielowi. To nie jest jednak płyta nokturnowa, lunarna w klimacie, wręcz przeciwnie – dużo w niej słońca i pozytywnej melancholii. Nie ma w niej przynudzania, dużo się dzieje muzycznie także zachęcamy do zapoznania się z nią, a na zaostrzenie apetytu proponujemy rozmowę z artystką.
Motto: „Kruchość losu jest częścią życia i czym bardziej zdajemy sobie sprawę z nieuchronności przemijania, tym bardziej doceniamy czas, który nam pozostał”.
Co porabiałaś w okresie od ostatniej płyty „Moments”? Na jakich płytach i w jakich składach można było cię usłyszeć?
Od czasu „Moments” wiele się w moim życiu wydarzyło, grałam koncerty i uczestniczyłam w wielu jam session. Szczególnie wspominam koncert w Studiu Koncertowym Polskiego Radia im. W. Lutosławskiego, zawsze chciałam zagrać w tej sali z powodu jej doskonałej akustyki i udało się. Cieszę się, że koncert został uwieczniony na wideo i jest dostępny na Youtube. W zeszłym roku zrobiłam patent na żeglarza morskiego. Osobiście przeżyłam chwile wielkiego smutku i żalu, chwile zadumy nad sensem i celem życia. Odszedł Grzegorz Grzyb, wybitny perkusista, z którym grałam na płycie „Moments”. Tragiczna śmierć Grzesia była dla mnie szokiem, w między czasie odszedł, też inny, mój bliski przyjaciel. Doprowadziło to do zmiany składu w moim zespole, pewne rzeczy, które dobrze działały z Grzesiem Grzybem, brzmiały inaczej bez niego. Dlatego też zaczęłam szukać nowego brzmienia zespołu, zmieniłam skład, chodziło mi o pewną dojrzałość brzmienia, jazzową nostalgiczność, ale też o wielowymiarowość kolorystyczną i dynamiczną.
A co robi Krzysia, gdy nie koncertuje, nie pisze muzyki i nie siedzi w studio? Kiedyś kierowałaś studiami muzycznymi Polskiego Radia, a teraz?
Prowadzę twórcze życie wypełnione pasjami, oprócz grania rysuję, tworzę cykle obrazów pokazujących człowieka w jego różnych stanach emocjonalnych, jest tam wiele miłości, zadumy, oczekiwania, marzenia. Obrazy mają w sobie muzyczną lekkość, nerw wynikający ze zmiany w czasie, są koronkowe i ornamentowe. Jestem, także członkiem zarządu Fundacji Diuna, działam w fundacji, pozyskuję środki na działalność twórczą. Moją pasją jest żeglarstwo, w wolnych chwilach pływam na jachtach.
Utwory na „Memories” są zapisem wspomnień o osobach i wydarzeniach, które były jakoś z tobą związane. Czy możesz zdradzić nam jakieś konkrety, przyporządkować osoby lub sytuacje do konkretnych utworów?
Każda z moich płyt poświęcona była innej opowieści, „Tales” o podróżach przez Europę w czasach studenckich, „Ultra” to ilustracja muzyczna poszczególnych kolorów, „Emotions” to płyta o emocjach, „Feelings” dotyczy uczuć, „Moments” to chwile z życia, a „Memories” to wspomnienia o osobach i wydarzeniach, które były związane ze mną w ostatnich latach. Doszłam do momentu, kiedy część przyjaciół, których znałam żyje już tylko w moich wspomnieniach. Wiem już, że kruchość losu jest częścią życia i czym bardziej zdajemy sobie sprawę z nieuchronności przemijania, tym bardziej doceniamy czas, który nam pozostał. W świecie muzycznym, szczególnie odejście Grzesia Grzyba było dla mnie bolesne, gdyż przez ostatnie kilka lat graliśmy razem, był częścią mojego zespołu, możemy usłyszeć jego granie na perkusji na płycie „Moments”. Ballada „Touch Of Your Soul” jest napisana w sierpniu 2018, pod wpływem bólu po stracie Grzesia Grzyba. „My Indian Summer” napisałam we wrześniu 2019 u schyłku lata, gdy już czujemy nadejście jesieni, ale za oknem wciąż upał, to leniwy czas przesilenia, coś co bezpowrotnie odchodzi. Utwór dedykowałam przyjacielowi, który odszedł z powodu choroby. „Memories” to nie tylko nostalgiczne wspomnienia, są tam też przyjemne chwile. „Strawberry Kisses” pierwszy singiel z płyty, skomponowałam w czerwcu 2019, jest to czas truskawek i kojarzy mi się ze słodkim początkiem lata, stąd też nawiązanie do pocałunków. To coś przyjemnego, ciepłego, coś, co z chęcią przywołujemy w marzeniach w długie zimowe wieczory. „Sweet Almonds” drugi singiel z płyty, napisałam w maju 2019 przywołuje wspomnienia z podróży nad morze, palące słońce, wiatr we włosach i słodkie migdały do pochrupania. „See Salt On My Lips” to utwór o tych momentach podczas żeglowania, gdy na ustach osadza się sól od morskiej bryzy. „Travel” to kompozycja napisana na wspomnienie przepięknej podróży do Włoch z moją przyjaciółką, jest tam motyw o bieganiu po lotnisku, motyw o zwiedzaniu miasta i motyw, gdzie odpoczywamy nad morzem. „Cardamom Coffee” jest napisany pod wpływem wspólnych rozmów przy kawie na próbach u mnie w domu, kawa z kardamonem jest ulubionym przysmakiem moich kolegów z zespołu.
Czy mi się wydaje, czy ostatnio powróciłaś do fascynacji Patem Methenym? Tematy grane przez ciebie oczywiście są w twoim, smooth jazzowym stylu, ale gdzieś nadkompozycjami unosi się ta metheny’owska melodyka.
Jeżeli słychać u mnie wpływy Pata Metheniego to duży komplement, uważam, że jest to wybitny muzyk. Natomiast już od lat świadomie nie inspiruję się Patem, nie jestem naśladowniczką jego stylu, nie ćwiczę jego frazowania. Oczywiście, większość współczesnych gitarzystów, także i ja, mamy za sobą pewną fascynację Patem, jego techniką, budowaniem fraz, melodyką, to dobry wzorzec w fazie edukacji, gdy poszukuje się własnego stylu. To co można usłyszeć na „Memories” to mój autorski materiał, gdzie inspiracji szukałam we własnym wnętrzu i doświadczeniu. Myślę, że Pat stworzył pewien styl oparty o śpiewność i liryczne melodie, a ponieważ ja, także lubię melodykę i przestrzeń w graniu, to jestem do niego porównywana.
Jaka płyta znajduje się w takim razie teraz w twoim odtwarzaczu lub na playliście w jakimś Tidalu lub Spotify?
Słucham bardzo różnych płyt, wciąż jestem zwolenniczką płyt cd lub winyli, lubię mieć fizycznie kontakt z produktem. Myślę, że okładka, to co jest napisane na płycie, jaka jest jej szata graficzna, koncept projektu, zdjęcia, to wszystko ma znaczenie i nadaje nowy wymiar muzyce. Według mnie płyta to jest pewna całość, a nie tylko muzyka, to idea zamknięta w takim małym artystycznym projekcie, jest tam treść wizualna, poetycka i muzyczna. Okładka ma znaczenie, także historyczne, ponieważ jest przekazem pewnych treści, choćby wizerunku artysty w danym okresie życia, także podziękowania czy teksty na płycie, często poszerzają obraz całości muzycznej historii jaką artysta chce nam przekazać. Streamingi są oczywiście bardzo wygodne, mamy dostęp do wszystkiego, możemy słuchać po jednym utworze z danej płyty, tworzyć playlisty, to jak wielka biblioteka myśli muzycznej w przestrzeni, lecz przez to, że nie jest niczym ograniczona, zatracamy tam bezpośredni kontakt z twórcą. Ja traktuję tę bibliotekę edukacyjnie, zajrzę, zaznajomię się z tym co robią poszczególni artyści, lecz w domu wolę włożyć płytę do odtwarzacza i wysłuchać całego albumu. Lubię też mieć dobrą jakość nagrania, płyta ma zawsze niepowtarzalną jakość. Może dlatego wciąż tworzymy płyty cd, żeby mieć ślad fizyczny naszych działań, żeby coś po nas zostało w materii. Odpowiadając na drugą część Twojego pytania nie będę podawać nazwisk artystów, których słucham, czy moich inspiracji, jest to tak szeroki wachlarz muzyczny, który wciąż się zamienia i ewoluuje, że nie chciałabym przywiązywać się do pojedynczych osób czy zespołów. Słucham od muzyki poważnej, przez jazz w różnych odmianach, do muzyki na pograniczu world music. Najważniejsza dla mnie jest jakość, słucham tych artystów, którzy są wirtuozami na instrumentach, gdzie słychać ciężką pracę i lata ćwiczeń.
Znam większość płyt, które wydałaś, ale na żadnej nie było chyba tyle „przebojowości”, a jednocześnie tyle wątków i tyle nawiązań. Szczególnie smaczne są te „słowiańszczyzny”, bo muzycznie wznieść polskość do europejskości to duża rzecz. Opowiedz jak powstawała ta muzyka, jak nagrywaliście, co cię inspirowało…?
Jak wcześniej wspominałam, inspiracji szukam głównie w sobie, mam wrażenie, że to najlepsza droga do osiągnięcia oryginalnego, niepowtarzalnego języka kompozycji. Oczywiście zawsze zależy mi na melodii, bo tak słyszę muzykę, piękna melodia pasuje do mojej struktury duchowej. Temat, który można zaśpiewać, który zostaje w podświadomości, niejako wgrywa się dzięki melodii tak właśnie słyszę. Muzyka, którą tworzę, ma dla mnie wymiar intelektualnego relaksu, chodzi o to, żeby wprowadzić słuchacza w podniosły duchowo, ale i spokojny, zrelaksowany nastrój. Stąd dużo u mnie przemyślanych zmian harmonicznych, nad którymi myślę długo zanim je zastosuję. Chodzi o sytuację nieoczywistości harmonicznej, a jednocześnie ważne jest, aby zmiany harmoniczne wchodziły w siebie płynnie, nie powodując dyskomfortu. To jest pewien rodzaj omijania muzycznych oczywistości, gdzie temat jest harmonicznie dopełniony miejscami zaskakującymi strukturami, wówczas całość jest bogata i głęboka. „Słowiańszczyzny” wyszły po prostu z serca zespołu, to były aranżacyjne smaczki, które jako Słowianie mamy we krwi. Są to naturalnie kreatywne momenty, jazz z elementami ludowości jest dla nas Polaków oczywisty, tak jak u Greków jazz z elementami muzyki bizantyjskiej. Na „Memories” jest też wiele dynamicznych, technicznie trudnych momentów, ale zawsze w takich chwilach staram się, żeby całość brzmiała tak, jakby to nie było nic znaczącego. Po prostu bardziej energiczne granie, szybsze, czy dynamiczniejsze, które płynie tak samo jak momenty spokojne. Zależy mi na tym, aby odbiorca nie był świadomy, że coś jest skomplikowane, technicznie trudne. Najważniejsze jest dla mnie, aby moja muzyka była przepełniona bogactwem uczuć i emocji, gdzie każdy może dzięki własnej wyobraźni dopisać sobie własną historię pod muzyczne obrazy, które kreuję.
Gitarę masz wciąż tę samą? Gibson 175D?
Tak wciąż gram na tej samej gitarze, która została kupiona od Winicjusza Chrósta, z którym współpracuję już przy produkcji 8 płyty. On kupił tę gitarę do Tadeusza Nalepy, więc piękna historia zamknięta jest w sercu tego instrumentu. Zakochałam się w niej od pierwszego dotyku, gitara ma stosunkowo małą menzurę i wąski, okrągły gryf, co dla mojej kobiecej ręki jest dobrym rozwiązaniem. Szlachetny instrument potrafi być bardzo inspirujący. Mój Gibson wciąż mnie inspiruje, kocham jego ciepłe, głębokie brzmienie.
Ale wydaje mi się, że twój sound dojrzał, trochę się rozjaśnił, uwspółcześnił. Czy zmieniłaś coś w sprzęcie od ostatniej płyty?
Dojrzałość to nie kwestia sprzętu, lecz to wszystko co kształtuje naszą osobowość muzyczną. Są to lata pracy przy instrumencie, ale też lekkość przekazu. Można powiedzieć, że jest to jakby zrośnięcie się z instrumentem, staje się on nie gitarą, a tylko środkiem do wyrażania emocji i osobowości twórcy. Gdy dochodzimy do etapu, że przestajemy myśleć o gitarze, a zaczynamy myśleć co chcemy powiedzieć dzięki instrumentowi w naszych rękach, a ograniczenia techniczne przestają nas dotyczyć, to właśnie jest dojrzałość. Gitara staje się narzędziem do wypowiedzi emocji, uczuć, jest tylko przekaźnikiem naszej energii. Jeśli chodzi o sprzęt, wraz z upływem czasu zaczynam doceniać maksymę mniej znaczy więcej. Stawiam na jakość i bardzo dobre instrumenty. Na „Memories” można usłyszeć 3 gitary: wspominany Gibson 175D, Gibson Acoustic L-130, Godin ACS Slim, gram też na wzmacniaczu AER Compact 60, używam deleya i reverbu. W studiu nagrywam głównie w linie, a zarówno Gibson 175D jak i Godin były zbierane z kolumn przez mikrofon. Późniejsze działania w postprodukcji w kolorystyce ograniczam do minimum. Jeżeli chodzi o jasność soundu, wynika to z samego charakteru kompozycji i tego jak słyszę całość. Cieszę się, że sound się uwspółcześnił. Wraz z upływem czasu zaczynam doceniać maksymę mniej znaczy więcej. Stawiam na jakość i bardzo dobre instrumenty. Na „Memories” można usłyszeć 3 gitary: wspominany Gibson 175D, akustyczny Gibson L-130, Godin ACS Slim, gram też na wzmacniaczu AER Compact 60, używam deleya i reverbu.
Powiedz jeszcze o muzykach, z którymi nagrałaś „Memories”. To nie są nowe znajomości…? Według jakiego klucza ich dobierasz?
„Memories” oparta jest o wieloletnie przyjaźnie z kolegami muzykami, z którymi spotykaliśmy się i graliśmy na różnych scenach, podczas festiwali i jam session. Środowisko muzyków jazzowych, improwizujących jest dość hermetyczne i wszyscy raczej się znamy. Muzycy, których dobrałam do „Memories” łączy ogromny profesjonalizm, doświadczenie i twórcza lekkość przekazu treści muzycznej kompozycji. Sercem zespołu jest Marcin Jahr, wybitny perkusista, który profesjonalną karierę rozpoczął w kwintecie Jana Ptaszyna Wróblewskiego, w 1987 roku, z którym do dzisiaj współpracuje. Na kontrabasie usłyszymy Michała Jarosa, laureata wielu nagród, który w 2019 roku wydał swój autorski album „Floating Bridges”. Na fortepianie możemy usłyszeć dwóch muzyków: Michał Wróblewski, pianista o dużym dorobku artystycznym, aranżer, kompozytor, kreatywny i wizjonerski improwizator, na co dzień współpracujący z Michałem Urbaniakiem oraz Piotr Wrombel, doświadczony muzyk z szerokim dorobkiem artystycznym, który bierze udział w wielu projektach jazzowych o zróżnicowanym charakterze, współpracując m.in. z Krzesimirem Dębskim czy Zbigniewem Namysłowskim.
I na koniec prośba o refleksję na temat polskiego gustu muzycznego i jego kształtowania przez media/szkoły. W jakim kierunku to idzie wg ciebie i jak widzisz przyszłość polskiej muzyki?
Nie oceniam tej sytuacji pozytywnie, przez ostatnie 20 lat dokonano wielu destrukcyjnych zmian, których skutki dotykają całej branży twórców. Wycofanie muzyki ze szkół, doprowadziło do tego, że społeczeństwo systematycznie nam głuchnie, modne są takie gatunki jak disco-polo i kult tzw. przebojów, które są jeszcze dodatkowo promowane przez media. Także wielkie międzynarodowe korporacje muzyczne, stopniowo doprowadziły do upadku kreatywności wśród muzyków w Polsce. Scena została zabetonowana przez tzw. gwiazdy, gdzie właściwie nie chodzi o muzykę, tylko o pewien rodzaj wizerunku. Dla mnie to wszystko jest zbyt płytkie i prostackie. Jeśli chodzi o świat realnej muzyki i muzyków, tutaj jest dużo kreacji, ale zazwyczaj tacy artyści są w ograniczonym zakresie promowani przez branżę. Musimy sami sobie radzić, istniejemy właściwie głównie dzięki internetowi i mediom społecznościowym. Muzyka w sieci właściwie rozdawana jest za darmo, stąd wielu artystów boryka się z problemami egzystencjalnymi. Oczywiście koncerty wciąż się odbywają, publiczność przychodzi słuchać muzyki na żywo, jest środowisko ludzi, który cenią sobie jakość i wirtuozerię. Jednak jest to mniejszość. Myślę, że mamy do czynienia z czasami upadku i pewnych przewartościowań. Mam nadzieję, że wszystko zmieni się na lepsze, oby jakość i kreacja twórcza znów były w cenie, a artyści byli rzetelnie wynagradzani za swoją pracę. Wycofanie muzyki ze szkół, doprowadziło do tego, że społeczeństwo systematycznie nam głuchnie, modne są takie gatunki jak disco-polo i kult tzw. przebojów, które są jeszcze dodatkowo promowane przez media.
Dziękuję za rozmowę.
Album Memories
Krzysia Górniak – gitara elektryczna i akustyczna
Michał Wróblewski – piano, syntezatory
Piotr Wrombel – piano, syntezatory
Michał Jaros – kontrabas
Marcin Jahr – perkusja
„Album Memories to wspomnienia, skrawki z życia jakie utrwalają się w naszej pamięci.” Krzysia Górniak