loader image

Wywiad Z krzysią

Polki w Świecie nr 2, wiosna 2009

Rozmowa z Krzysią Górniak

Rozmawiała Agnieszka Winowiecka

Gdzie Pani mieszka, tworzy, pracuje? 

Mieszkałam w wielu miejscach w Polsce i za granicą, co kilka lat się przeprowadzałam i dużo podróżowałam, najdłużej mieszkałam w Warszawie. Obecnie mieszkam w podwarszawskiej Magdalence, gdzie przepiękna okolica, lasy i natura sprzyjają komponowaniu i pracy twórczej. 

Jakie warunki dla rozwoju światowej sławy jazz woman daje Pani Polska? 

Polska ma swoje plusy i minusy tak, jak każde miejsce na Ziemi. Podoba mi się emocjonalność Polaków, nasza otwartość i ciepło, umiejętność dobrej zabawy, ale także kreatywność i zmysł improwizacji. Mamy w Polsce także świetnych muzyków obdarzonych niezwykłym talentem. Opinia o polskim jazzie jest bardzo wysoka. W Polsce udało mi się utworzyć zespół Krzysia Górniak Band. W ramach projektu współpracuję ze wspaniałymi i kreatywnymi muzykami: Zdzisławem Kalinowskim (piano), Filipem Sojką (bass) i Przemkiem Knopikiem (perkusja). Polska to kraj o bardzo dużym potencjale muzycznym, nie obywa się jednak bez pewnych problemów. Nasze firmy fonograficzne praktycznie nie mają w Europie Zachodniej rynków zbytu. Poza tym media w Polsce skoncentrowane są w tej chwili na produkcji tzw. gwiazd, które oprócz tego, że tymi gwiazdami są, niczego sobą nie reprezentują. Profesjonalizm i kompetencje muzyka są rzadko tematem artykułów w poczytnej prasie. Z kolei stacje radiowe prawie wcale nie promują nowej polskiej muzyki. Jeśli chodzi o promocję mojej muzyki w świecie, to muszę radzić sobie sama, wysyłając oferty, nawiązując nowe kontakty, grając na festiwalach i w salach koncertowych Europy. Być może jednak właśnie dzięki tym trudnościom mam jeszcze większą motywację do pracy, a moja twórczość jest tak świeża i pełna energii. 

Spędziła Pani wiele czasu w Austrii uczęszczając do klasy gitary Uniwersytetu Muzycznego i Sztuki Dramatycznej w Grazu. Jak wspomina Pani czas spędzony na emigracji? Tęsknoty, rozczarowania, ale też fascynacje – nie tylko muzyczne… 

Mieszkałam w Austrii przez 6 lat. Wydział Jazzu na Uniwersytecie w Grazu w tamtym okresie był godny polecenia. Szkoła prowadziła współpracę z Berklee College of Music i dzięki temu do Grazu przyjeżdżali światowej sławy muzycy. Udział w workshopach i samo obcowanie z wybitnymi artystami działały na mnie, jako na młodego muzyka, bardzo inspirująco. W tamtym czasie grałam z muzykami z różnych krajów. Założyłam międzynarodowy zespół, z którym nagrałam pierwszą płytę „Tales”. Doświadczenie, jakie zdobyłam grając przez 3 lata w big-bandzie i nagrywając w profesjonalnym studio, jest nie do przecenienia. Czas spędzony za granicą nauczył mnie wiele o mnie, jako o osobie. Kraj, tak nieprzychylny cudzoziemcom jak Austria, ćwiczy charakter i stawia wymagania. 

Mieszkała Pani za granicą, koncertuje na całym świecie. Co sprawia, że na stałe związała się Pani z Polską? 

Emigracja uczy pokory i dystansu względem siebie, wobec kraju, w którym mieszkasz i wobec miejsca, z którego pochodzisz. Polska, mimo, że jest kraj wielkich wad, wciąż jest moim rodzinnym krajem, do którego zawsze będę wracać. Obecnie znając języki można pracować w wielu miejscach na świecie. W dobie internetu, gdzie praktycznie cały świat leży w zasięgu ręki, po kliknięciu myszą, wszystko jest prostsze. 

W Pani muzyce nie jest trudno odnaleźć inspiracje wieloma kulturami i rodzajami muzycznymi… Do motywów jakiej kultury sięga Pani najchętniej? 

Inspiruję się wieloma nurtami muzycznymi. Jazz zawiera w sobie wielkie bogactwo różnych gatunków muzyki, a podstawą gatunku jest improwizacja. Obecnie w muzyce następuje ciągła wymiana stylów, mamy możliwość czerpania motywów z wielu regionów świata. Na moich płytach można usłyszeć nawiązania do muzyki klasycznej, do folkloru, do cool jazzu, do hot jazzu, do swinga, do bossy. Przenikanie się i uzupełnianie są obecne w muzyce na stałe. To, co gramy to po prostu ekspresja naszych emocji i osobowości. To one przede wszystkim określają sposób prowadzenia improwizacji. Słuchacz wie i czuje, kiedy jest ona zadziorna czy nerwowa, a kiedy spokojna, stonowana i ciepła. Na koncertach bardzo wiele zależy od uczuć danej chwili. Takie emocje jak miłość, szczęście czy gniew budują poezję kompozycji. 

Czy polskie brzmienia mogą inspirować twórcę jazzowego? Jakie dźwięki, barwy i motywy w Pani muzyce można nazwać prawdziwie polskimi? 

W mojej muzyce nawiązuję, rzecz jasna, do polskiego folku! A prawdziwie polskimi emocjami w muzyce są według mnie nostalgia, rzewność, romantyzm i przestrzeń. Polacy są mistrzami budowania nastroju! 

Jak publiczność reaguje na grającą jazz gitarzystkę? Można byłoby wysunąć tezę, że muzykę tę tworzą w znakomitej większości mężczyźni, a towarzyszące im kobiety to wokalistki… 

To pytanie od wielu lat powraca do mnie jak bumerang. Obecnie tworzy bardzo mało gitarzystek jazzowych, można zatem powiedzieć, że na rynku muzycznym jestem dość unikatowym produktem. Promocji muzyki jazzowej służą fantastyczne inicjatywy, na przykład – odbywający się w Gdyni – „Ladies Jazz Festival”, niemniej jednak kobiety w jazzie to głównie wokalistki. Zawód instrumentalistki jest profesją wymagającą poświęcenia, a jednocześnie nie dającą pewności i poczucia bezpieczeństwa. Wymaga siły, determinacji i bardzo ciężkiej pracy. 

Jak odbiera Panią polska publiczność? Czym różnią się wielbiciele jazzu w Polsce od publiczności w Europie Zachodniej? 

Publiczność w Polsce jest wspaniała, w trakcie koncertu odczuwam wielkie zaangażowanie moich słuchaczy. Polacy są skupieni, słuchają, reagują i komentują, a to dla muzyka dowód, że jego twórczość jest rozumiana i podziwiana. To nie jest tylko moje zdanie, ale wielu światowej sławy muzyk ów. Jeśli chodzi o moje doświadczenia w salach koncertowych Europy, to są one również niesamowite. Nie zapomnę głośnego westchnienia austriackiej publiczności po tym, jak zagrałam bardzo nastrojową balladę. W trakcie koncertu w niemieckim Hilden tłum melomanów zgodził się słuchać występu na stojąco, aby na sali mogło zmieścić się więcej osób. Na jednym z występów w Grecji musiałam bisować aż 4 razy!